FESTIWAL PO WARSZAWSKU '16: ODKRYCIA EUROPEJSKICH FESTIWALI

Data:


RADIO DREAMS
reż. Babak Jalali
Odkrycia / zwycięzca Festiwalu w Rotterdamie

Kulisy funkcjonowania niszowej, perskiej rozgłośni radiowej w San Francisco pretekstem do stworzenia wzruszającej, głębokiej opowieści o niełatwym losie emigranta we współczesnym świecie. W centrum tej historii znajduje się Mr. Royani - główny spiker rozgłośni. Zarówno on, jak i cała redakcja czekają na najważniejsze wydarzenie w historii radia - do studia ma przyjechać Metallica i zagrać set z pierwszym, rockowym zespołem z Afganistanu. Nikt nie jest jednak pewny, czy do tego w ogóle dojdzie, ale czymś trzeba wypełnić antenowy czas w oczekiwaniu na kulminacyjny punkt ramówki. Słuchacze mogą wybierać np. między audycją dedykowaną poezji z Ameryki Łacińskiej a graną na żywo folkową muzyką z Rosji, przerywnikiem dla poszczególnych wejść antenowych są kuriozalne reklamy lokalnych usługodawców, nijak nie pasujące do raczej ambitnego, artystycznego charakteru radia. Film ma specyficzną strukturę. Składają się na nią statyczne, kameralne scenki zza kulis działania rozgłośni - pełne niewymuszonego humoru, ciepła wobec bohaterów i uroczej ckliwości. Niesamowite, że w tak skromnej formie Babak Jalali, ledwie wspominając o konkretnych problemach współczesnego świata, potrafił dotknąć ich sedna w tak fundamentalny sposób. "Radio Dreams" na pierwszym planie są szczerym, prostolinijnym filmem o wyobcowaniu i samotności emigranta, który starając się asymilować z otoczeniem, w jakim przyszło mu funkcjonować, nigdy nie będzie u siebie. Zawsze będzie czuł się inny i tęsknił za tym, co pozostawił. Na drugim jednak planie to film frapująco konfrontujący takie kwestie jak realizacja artystycznych ambicji i osiąganie zysków, idealizm i pragmatyzm, wartości świata Wschodu i Zachodu. W tak skomplikowanym świecie warto przede wszystkim pozostać sobą, choć niestety nie do końca prawda, że nothing else matters.
BEZ BOGA
reż. Ralitza Petrova
Odkrycia / zwycięzca Festiwalu w Locarno

Współczesna Bułgaria w obrazie Ralitzy Petrovej to wyjątkowo przygnębiające miejsce. Śledząc z bardzo intymnej odległości (kamera pozostaje w okrutnie bliskim dystansie od bohaterów) codzienność pracownicy opieki społecznej, pomagającej starszym, schorowanym ludziom, widać od razu, że w tym świecie chyba nie warto być przyzwoitym. Kobieta przywłaszcza sobie dowody osobiste swoich podopiecznych, sprzedając je dalej, by służyły do wyłudzania kredytów. Stanowi trybik w dość dobrze funkcjonującej machinie oszustw i krętactw. W przypadku jakichkolwiek podejrzeń są osoby, które skutecznie mogą zająć się sprawą tak, by mechanizm dalej funkcjonował. Petrova pokazuje ten świat z brutalnym realizmem znanym z rumuńskiej nowej fali, ale jej film ma też zaskakującą, metafizyczną stronę. Bohaterka przechodzi bowiem wewnętrzną przemianę. Ma dość nikczemności, w jakiej uczestniczy, choć doskonale zdaje sobie sprawę, że wejście na ścieżkę uczciwego, porządnego życia może być w ogóle niemożliwe. Funkcjonuje przecież w świecie, gdzie nie ma nie tylko Boga, ale też sentymentów, przyjaźni, odwagi i sprawiedliwości.

TO NIE SĄ NAJLEPSZE DNI MOJEGO ŻYCIA
reż. Szabolcs Hajdu
Odkrycia / zwycięzca festiwalu w Karlowych Warach

Mała "Rzeź" w węgierskim domu, ale zdecydowanie bliższa ludzkim, przyziemnym sprawom i mniej wybuchowa niż filmowa adaptacja sztuki Yasminy Rezy dokonana przez Romana Polańskiego. Tragifarsa zamknięta w czterech ścianach przytulnego, wygodnego mieszkania przedstawicieli klasy średniej, którym różnie się wiedzie. Farkas i Eszter dość fajnie ułożyli sobie życie. Mają ładny dom i pieniądze na znośną egzystencję, wychowują kilkuletniego syna. W przeciwieństwie do ich bliskich Ernelli i Alberta, którzy próbowali odnieść sukces na emigracji, jednak z podkulonym ogonem po roku wraz z nastoletnią córką powrócili do kraju, licząc teraz na pomoc krewnych. W wyniku zaskakująco łagodnej, naturalnej konfrontacji losów tych dwóch rodzin wyłania się obraz ludzi zdezorientowanych, zagubionych i rozżalonych tym, jak potoczyło się ich życie. Jednych rozczarowuje małżeńska rutyna i trudy rodzicielstwa, drugich boli brak ekonomicznego bezpieczeństwa i poczucia podstawowej choćby, życiowej stabilizacji. Choć ostatecznie sytuacja bohaterów zdaje się być dość niewesoła, Szabolcs Hajdu nie pogrąża ich w poczuciu totalnej porażki. W filmie solidarnościowe stwierdzenie o tym, iż w rodzinie musimy sobie pomagać, przybiera nową, osobliwie prozaiczną i dziwnie pragmatyczną formę.