Profil użytkownika ayya

Duży zeszyt (2013)

Liczba wyróżnień dla międzynarodowej koprodukcji "Lore" sezon temu pokazała, jak bardzo przynajmniej ta festiwalowa widownia docenia ciekawe historie o dzieciach rzuconych w sam środek wojennego piekła. Nagrodzony rok temu w Karlowych Warach "Duży Zeszyt" to podobna historia tyle, że z małym twistem. W węgierskim filmie bowiem dorastanie bohaterów w takich wybitnie niespokojnych, dramatycznych czasach to nie tyle przyspieszony kurs dorosłości, ale przede wszystkim dojrzewania do czynienia tego samego zła, które w wojennej rzeczywistości jest domeną dorosłych. Dwaj, 11-letni bohaterowie filmu ze wszystkiego, co dzieje się wokół nich (a że otaczają ich przede wszystkim ludzie źli i moralnie dwuznaczni) rozumieją tylko tyle, że muszą uodpornić się na krzywdę i każde bolesne doświadczenie, jakie może ich spotkać. Ze słodkich łobuzów przeistaczają się zatem w naznaczone znieczulica zwierzęta, dla których najważniejsze to przetrwać.

Siostry i Schiller (2013)

Z serii duży i zupełnie niewykorzystany potencjał: doświadczy Dominik Graf opowiada o ciekawej historii z życia niemieckiego wieszcza Friedricha Schillera, wedle której wielki poeta i myśliciel swoich czasów targany był przez miłość do dwóch kobiet - sióstr von Lengefeld. Dramaturgię tej relacji, dość banalnie, budują głównie przeciwności między dwiema paniami - znudzonej, nieszczęśliwej mężatki Caroline i nieśmiałej, niewinnej Charlotte, kochających się nad życie i do pewnego momentu sprawiedliwie dzielących się swym mężczyzną. Natomiast wyraźnie rysowanym tłem dla tej historii jest biografia samego Schillera i czasy, w których przyszło mu dowodzić swojej wielkości. W związku w tym niestety film znacznie się rozlewa i przeistacza się w dość nudnawy, pretensjonalny biophic. Gdyby Graf mocniej skupił na fizjologii tego osobliwego trójkąta, a następnie jego coraz bardziej skomplikowanej, tragicznej psychologii, mógłby to być dużo lepszy film.

Po ślubie (2013)

To ciekawy, jak na Hřebejka film, bo właściwie pozbawiony typowego dla Czecha poczucia humoru. Tym razem reżyser z Pragi opowiada o mrocznych zakamarkach ludzkiej duszy. Robi to, co prawda, w ciepłych promieniach słońca, prowadząc lekką i nieskomplikowaną narrację, ale mimo to "Po Ślubie" to film dość pesymistyczny i ponury. Zwyczajna ceremonia weselna dla nowożeńców okazuje się niespodziewanym testem ich dopiero co zawartego małżeństwa, w które miesza się tajemniczy nieznajomy, grzebiąc w przeszłości pana młodego. Ile prawdy o swoim nowym mężu znieść może jego świeżo poślubiona żona i na ile człowiek faktycznie może się zmienić, jeśli kiedyś popełniał haniebne czyny, o których dość łatwo zapomniał? Hřebejk pytania zadaje konkretnie i całkiem frapująco na nie odpowiada, nie będąc ani zbyt enigmatycznym, ani przesadnie dosadnym. Nie ma tu rozliczeniowej goryczy "Festen", ale po filmie pozostaje jakaś taka intrygująca i niepokojąca refleksja o wyjątkowej ambiwalencji istoty ludzkiej.

Nimfomanka - Część I (2013)

Gdybym była w gimnazjum byłabym zachwycona, ale jako że jestem już w liceum, jestem zachwycona zdecydowanie mniej.

Hobbit: Pustkowie Smauga (2013)

Zdecydowanie mniej nudny niż pierwszy film, ale ciągle nie jestem w stanie pojąć sensu wydawania tylu pieniędzy na kino drogi:P

Człowiek ze stali (2013)

Niemalże doskonała egzemplifikacja tego, czego w kinie nienawidzę.

Grawitacja (2013)

Moja recenzja filmu: totalny, kosmiczny, pretensjonalny szit z momentami ładnymi efektami specjalnymi. Ale chciałabym przed seansem wziąć to, co Esme, by tak mi się spodobało jak jej:P

Kasia Wolanin opublikował(a) wpis Kasia Wolanin
opublikował(a) wpis

CANNES 2012 - Konkurs Główny

Jacques AUDIARD - DE ROUILLE ET D'OS
Leos CARAX - HOLY MOTORS
David CRONENBERG - COSMOPOLIS
Lee DANIELS - THE PAPERBOY
Andrew DOMINIK - KILLING THEM SOFTLY
Matteo GARRONE - REALITY
Michael HANEKE - AMOUR (LOVE)
John HILLCOAT - LAWLESS
HONG Sangsoo - DA-REUN NA-RA-E-SUH (IN ANOTHER COUNTRY)
IM Sangsoo - DO-NUI MAT (TASTE OF MONEY)
Abbas KIAROSTAMI - LIKE SOMEONE IN LOVE
Ken LOACH - THE ANGELS' SHARE
Sergei LOZNITSA - IM NEBEL (IN THE FOG)
Cristian MUNGIU - BEYOND THE HILLS
Yousry NASRALLAH - BAAD EL MAWKEAA (AFTER THE BATTLE)
Jeff NICHOLS - MUD
Alain RESNAIS - VOUS N'AVEZ ENCORE RIEN VU
Carlos REYGADAS - POST TENEBRAS LUX
Walter SALLES - ON THE ROAD
Ulrich SEIDL - PARADIES : Liebe (PARADISE : Love)
Thomas VINTERBERG - JAGTEN (THE HUNT)

http://www.festival-cannes.fr/en/article/58878.html

Kasia Wolanin opublikował(a) wpis Kasia Wolanin
opublikował(a) wpis

Pomysł z ocenianiem seriali znakomity, tylko w przypadku tych, które ciągle lecą dobrze byłoby oceniać sezony, bo nie wiem, co zrobić z takim Dexterem dwa pierwsze sezony to jakieś 8/10, ostatni 1/10.

Kasia Wolanin opublikował(a) wpis Kasia Wolanin
opublikował(a) wpis

Niestety nie mogę wpisać komentarza pod Wpis na tablicy autorstwa mag_ik dotyczący rekomendacji, bo Filmaster twierdzi, że jestem niezalogowana (mimo że jestem zalogowana), ale dla mnie rekomedancje działają co najmniej dziwnie: w rekomendacjach wszech czasów mam polecane kilka dziwnych tytułów z kina azjatyckiego (jakieś bijatyki sądząc po okładkach) oraz Wielka podróż Bolka i Lolka (wtf).

Tatsumi (2011)

Ekranizacja biografii jednego z mistrzów japońskiej mangi dla dorosłych, Yoshihiro Tatsumiego, utrzymana w duchu jego autorskiej kreski, skupiająca się w dużej mierze na wczesnych latach pracy rysownika i jego twórczego dojrzewania. O wiele jednak ciekawsze i bardziej intrygujące są przeniesione na ekran specjalnie na potrzeby filmu cztery, krótkie historie autorstwa Tatsumiego, wplecione w biograficzną narrację. To z nich dopiero wyłania się prawdziwy obraz niezwykłego artysty, obdarzonego darem niesamowitej wyobraźni i kreującego niebanalne opowieści. Szkoda tylko, że całe dzieło singapurskiego reżysera Erica Khoo sprawia wrażenie dość hermetycznego tworu przeznaczonego głównie dla koneserów mangi z Japonii, dla których nie lada przeżyciem może być obejrzenie drukowanych historii Tatsumiego na dużym ekranie.

Ufo w jej oczach (2011)

„UFO w jej oczach” stanowi dość głupkowatą, acz niezłą i nawet częściowo atrakcyjną próbę skomentowania zjawiska szarżującego i wszędobylskiego kapitalizmu zalewającego jedynie słuszny, chiński komunizm. Rzutna pani naczelnik pragnie uczynić ze swojej wioski turystyczne eldorado, podążając politycznie poprawną ścieżką i opierając się na domniemanym kontakcie z pozaziemską cywilizacją, którego miała doświadczyć jedna z mieszkanek malowniczej, zielonej miejscowości. Humor w filmie reżyserki „Chinki” jest dość fajny, żarty całkiem dowcipne, choć nie da się ukryć, że są one na poziomie najbanalniejszych komedii dla zwyczajnych zjadaczy popcornu. Na całość cieniem rzuca się jednak irytujące, pseudo filozofujące zakończenie, które lekką, błahą komedię zmienia w mało wyrafinowany, niemalże prostacki film o moralistycznych ciągotkach. Podsumowując, rozrywka nie najwyższych lotów.

Mikrofon (2010)

Irytująco bałaganiarskie, ale szalenie sympatyczne i przede wszystkim ożywcze spojrzenie na współczesny Egipt i zmiany społeczne, jakie zaszły w tym kraju ostatnimi czasy. Do Aleksandrii po kilkuletnim pobycie w Stanach wraca Khaled. Mężczyzna czuje się trochę zagubiony w nowej, zaskakującej rzeczywistości, optymizmem nie napawa go też spotkanie z byłą dziewczyną. Z przypadku zaczyna interesować się okoliczną, undergroundową sztuką – nawiązuje kontakt z hip hopowymi muzykami, przygląda się aleksandryjskiej sztuce ulicy. Młodzi, krnąbrni artyści borykają się z wieloma problemami, ale radzą sobie, dzielnie mierząc się każdego dnia ze społecznym konserwatyzmem. „Mikrofon” to jedna z tych nielicznych, filmowych propozycji, pokazująca Bliski Wschód nie przez pryzmat konfliktów, religijnego zacietrzewienia czy kulturowego zacofania. Skupia się na ludzkiej energii do działania i fajnych, acz niszowych aktywnościach, które w końcu muszą pozytywnie wpłynąć na rozwój kraju i społeczeństwa.

Miłość (2011)

Niesłychane dziwadło, które z początku przywodzi na myśl „Moon”. Oto obserwujemy rutynę pracy i egzystencji astronauty na stacji kosmicznej. Nagle jednak mężczyzna w niezrozumiałych okolicznościach traci kontakt z bazą i musi sobie radzić sam, nie wiedząc, czy kiedykolwiek uda mu się wrócić na Ziemię. Oczywistym jest, iż w tej przypowieści musi ukrywać się morał, że człowiek do życia potrzebuje kontaktu z ludźmi, a gdy go zabraknie, łatwo popaść w szaleństwo. Astronauty przed tym nie uchroni nawet pamiętnik z czasów wojny secesyjnej, który przypadkowo odkrywa na swoim statku. Od sceny z czasów konfliktu Północ-Południe w ogóle zaczyna się „Miłość”, a kończy masywną, epicką, rozmemłaną refleksją filozoficzną i dlatego też trochę przypomina ostatnie, ciężkie dzieło Terrence’a Malicka. Ciężko połapać się o co w tym wszystkim naprawdę twórcom chodzi. Mimo intrygującej ścieżki dźwiękowej, „Miłość” pozostaje moim kandydatem do miana najsłabszego filmu festiwalu.

Septien (2011)

Trójka braci zmaga się z demonami przeszłości i własnymi zaburzeniami natury psychicznej. Jeden żyje z macierzyńską obsesją, drugi realizuje się artystycznie, rysując pornograficznej obrazki o tematyce sportowej, trzeci – wybitnie uzdolniony sportowo wraca do rodziny po kilkunastu latach niewyjaśnionej nieobecności. Gdy bracia już odkryją, co tak naprawdę burzy ich życiową równowagę, będą potrzebne dziwaczne spirytualistyczne obrządki, przypominające trochę egzorcyzmy, a trochę „wariactwa” w stylistyce miasteczka Twin Peaks. „Septien” to film na wskroś dziwaczny, rubaszny, brzydki, którego sensu nie jestem w stanie bliżej określić. Jeden z najgorszych tytułów na 2. AFF.

Magiczna dolina (2011)

„Magic Valley” to dziwna hybryda filmowej obserwacji małomiasteczkowej egzystencji w stylu przypominającym pokazywanego w zeszłym roku na AFF „Mordercy we mnie” oraz kryminału. Szczególnie ten drugi gatunek u Jaffe’a Zinna przechodzi dziwną, interesującą transformację. Film jest bowiem dość statyczny, poetycki i słoneczny, w powietrzu nie wisi „zapach zbrodni”. W niewielkim miasteczku gdzieś w Idaho doszło do morderstwa, ale nikt poza dwójką, małych chłopców o tym nie wie. Dzieciaki znalazły ciało, ale sprawą chcą się zająć same. Zinn nim wyjaśni zagadkę przestępstwa, sportretuje codzienną egzystencję kilku osób, których coś łączy z zabitą dziewczyną. Robi to trochę w stylu Coenów, ale do klasy mistrzów gatunku wąsatemu reżyserowi jeszcze dużo brakuje.

Z dystansu (2011)

Twórca głośnego „American History X” opowiada historię nauczyciela na zastępstwo, który zmaga się z zawodowymi i osobistymi demonami. Stara się być dobrym i stanowczym wychowawcą dla młodych ludzi, szczególnie dla tzw. trudnej młodzieży. Jednocześnie zaś mierzy się ze wspomnieniami samobójczej śmierci matki, którą najprawdopodobniej kiedyś skrzywdził jej ojciec, a jego dziadek – aktualnie spędzający swe ostatnie dni w domu opieki dla starszych ludzi. Płaczliwy, przepełniony palącym smutkiem i egzystencjalnym bólem Adrien Brody nawet daje radę, ale sam film to ogromny przerost zamaszystej formy nad banalną treścią. Kaye łącząc animowane elementy, estetykę nagrań rodem z VHS z wypowiedziami stylizowanymi na film dokumentalny i tradycyjną strukturą filmową, pogrąża się w chaos tak dramatycznie, że ciężko ogarnąć, co tak naprawdę w filmie miało być najważniejsze.

Gdziekolwiek dzisiaj (2011)

O samotności w wielkim mieście w filmie inspirowanym „06” Theo van Gogha. Dwójka ekscentrycznych samotników z problemami psychicznymi i strachliwie stroniąca od towarzystwa innych poznaje się za pośrednictwem seks telefonu. Kilka godzin rozmowy o wszystkim i o niczym uzmysłowi im, jak drogocenny, zdrowy i niezbędny do prawidłowej egzystencji jest kontakt z drugim człowiekiem, a że telefon nie jest wystarczającym narzędziem komunikacji międzyludzkiej wiadomo nie od dziś, więc ta dwójka w końcu będzie musiała spróbować się spotkać w tzw. realu. W dość płaskim, teatralnym, oczywistym filmie Michaela Di Jiacomo nieźle wypada dowcip wynikający z całej sytuacji oraz przede wszystkim zakończenie, dosadnie podkreślające słuszność głównej tezy „Gdziekolwiek Dzisiaj”, ale wymykające się schematom prostego, cukierkowego happy endu.

Marwencol (2010)

Oryginalny temat: w wyniku brutalnego pobicia mężczyzna z amerykańskiego Kingston traci pamięć, ale po rehabilitacji wraca do rzeczywistości, w której funkcjonował przed wypadkiem. Jego sposobem na terapię jest tworzenie miniaturowej wioski umiejscowionej gdzieś w Belgii w czasach IIWŚ (naprawdę znajduje się na jego podwórku). Zamieszkują ją lalki imitujące m.in. znajomych bohatera, zaś w centrum wydarzeń tego fikcyjnego miejsca mężczyzna umiejscawia też siebie samego - lalkę jego alter lego: Amerykanina mieszkającego w wiosce pełnej kobiet, nachodzonej przez złych SS-manów. Mężczyzna wymyśla różne historie związane z tym miejscem, robi dużo zdjęć swoim modelom, aż pewnego razu jego terapeutyczna działalność staje się artystycznym wydarzeniem. Temat dziwaczny i arcy intrygujący, ale realizacja dość przeciętna, choć film dobrze by się wpisywał w Konkurs o Sztuce na NH.

Z pierwszej strony: Rok w „New York Timesie” (2011)

Rześkie spojrzenie na zmiany, jakie zachodzą współcześnie w dystrybucji informacjami na przykładzie funkcjonowania jednej z najbardziej opiniotwórczych gazet świata – amerykańskiego New York Timesa i toczonej wokół niego ogólnonarodowej dyskusji o upadku drukowanych gazet. Kilka trafnych argumentów za i przeciw tradycyjnym mediom, sensowny wnioski z wpływu internetu na światowe media oraz przede wszystkim błyskotliwy podgląd w pracę redakcji NYT.