Ta jedna noc
Film Conrada Jacksona to nic innego jak młodzieżowa wariacja na temat przypadkowego spotkania dwójki ludzi, którzy przemierzając wspólnie miasto, odkrywają chemię między sobą, co niegdyś pięknie i romantycznie przedstawił Richard Linklater w „Przed Wschodem Słońca”. Nieprzeciętny urok „Do Rana” kryje się w niezwykłej naturalności bohaterów, miejsc i sytuacji.
Chłopak o anielskiej twarzy i dziewczyna o cudownych, wielkich oczach. Elliott czeka na operację usunięcia guza mózgu, Chloe spotyka go w kawiarni, do której ten zagląda. Dziewczyna sprzedaje mu owocowego shake’a i mimochodem zaprasza na wystawę swojej fotografii. Chłopakowi zostało kilkanaście godzin do operacji, ale nie będzie chciał ich spędzać samotnie w pustym mieszkaniu i tak spotka Chloe po raz drugi. On jest raczej skromny i nieśmiały, ona zaś sprawia wrażenie duszy towarzystwa, otaczanej przez grupę zwariowanych przyjaciół – do tej paczki na jedną noc dołączy Elliott. Nie będzie to wieczór szczególnie wyjątkowy czy szalony, zacznie się od kolacji w osobliwej, meksykańskiej restauracji, potem ta dwójka wybierze się na urodziny współlokatorki Chloe, skąd urwie się na krótką wycieczkę rowerową po okolicy i znów wróci na kolejną imprezę kumpli dziewczyny. Nic nadzwyczajnego, tak się właśnie bawią modni, współcześni młodzi ludzie.
Elliot i Chloe są po prostu sympatyczni, całkiem normalni. Dziewczyna zapewne widzi w miłym blondynie kandydata do bliższej znajomości, z czasem będzie mu proponować kolejne okazje, by się spotkać, Elliott w końcu będzie musiał jej powiedzieć o swoim stanie zdrowia i planach na bardzo niedaleką przyszłość. W tym momencie stanie się dla nich jasne, iż nie wiadomo, czy się w ogóle jeszcze spotkają. Ich sytuacja zacznie więc przypominać tę z „Przed Wschodem Słońca”, gdzie główni bohaterowie cały czas zdawali sobie sprawę, że kilkanaście godzin w Wiedniu może być ich jedynym, wspólnym wspomnieniem, ale zachowywali się tak, jakby była to zwyczajna sytuacja, zalążek romansu bez daty końcowej. Elliott i Chloe przez większą część filmu pozbawieni są tej wiedzy, spędzają miło czas jakby jutro było tylko kolejnym dniem w tygodniu. Gdy dziewczyna dowiaduje się prawdy, na początku poczuje się trochę przytłoczona, podejdzie do sytuacji bardzo emocjonalnie, ale zachowa się też przede wszystkim w bardzo ludzki sposób.
„Do Rana” to być może banał w każdym calu, od pierwszej do ostatniej minuty, ale nie można filmowi odmówić uroku, szczerości i wyluzowania. Dużą i rzadką umiejętnością jest sztuka oczarowywania widza za pomocą skromnej, sympatycznej, scenariuszowej błahostki, składającej się z niewymuszonej, lekkiej narracji i arcy naturalnych bohaterów, z którymi każdy chciałby się zakumplować. Conrad Jackson z pretensjonalności zrobił największy atut swojego filmu, za tę niełatwą kombinację należą mu się jednak skromne oklaski.
Jak dobrze, że na to nie poszedłem :)
No to raczej nie dla ciebie, to dla takich romantycznych, młodych hipsterów jak ja :P
Właśnie udowodniłaś, że nie jesteś hipsterem. Pierwsza zasada: prawdziwy hipster zaprzecza, że jest hipsterem. Fail :)