Kasia Wolanin

napisała o Nimfomanka - Część I

Gdybym była w gimnazjum byłabym zachwycona, ale jako że jestem już w liceum, jestem zachwycona zdecydowanie mniej.

Ale na pocieszenie samej siebie muszę dodać, że Christian Slater pięknie się postarzał.

Kolejny powód, żeby dodać jedną gwiazdkę. ;)

Pozwolę sobie zacytować jeden z komentarzy: "recenzja pozbawiona jakiejkolwiek wartości , widać że autorowi brak podstawowej wiedzy i wrażliwości". :)

Zakulisowa informacja, Kasia od miesięcy przygotowywała się na to, że "Nimfomanka" będzie najgorszym filmem roku, więc 4/10 należy uznać za spory sukces :P

Jak to nie zachwyca Gałkiewicza...! ;)

Ale osso chozi na litość, dla samej sceny z Mrs H. warto zobaczyć przecież.

Ale niestety tylko dla tej sceny. Reszta to nuda, w której przed każdym zdaniem i po każdym zdaniu robi się 5-sekundową pauzę, najprawdopodobniej po to, żeby podkreślić jego głębię.

Nie jestem specem od von Triera, ale dla mnie to nie jest reżyser-intelektualista. Jego kino jest raczej emocjonalne, może dlatego ten dialog kultury-Seligmana z naturą-Joe, wypada trochę gimnazjalnie. Ale w tym, w czym von Trier jest dobry, nadal jest dobrze. Nie chciałam oceniać pierwszej części osobno, bo wyraźnie dostrzegam, że pod tymi rozmowami w domu Seligmana kryje się coś jeszcze, co będzie miało finał w drugiej części. I to coś nie jest bynajmniej wyrażone w dialogach, tylko naszkicowane za pomocą środków pozawerbalnych. To dosyć mgliste wrażenie, trudno mi je sprecyzować. Te pauzy to są wg mnie chwile, w których bohaterowie próbują się nawzajem rozpracować.

Podoba mi się też postać Joe. To nie jest film o smutnym, kompulsywnym seksoholiku, jak "Wstyd" (przynajmniej do tej pory). Postawa Joe jest raczej konsekwentnie libertyńska, nawet jeśli jest w niej jakiś element ucieczki. Brandon wpadł w pułapkę, Joe raczej świadomie do niej weszła. Nie ma formalnego wykształcenia, ale uczestniczy w rozmowie z Seligmanem na równych zasadach dzięki swojej analitycznej inteligencji. Na zasadzie symetrii przypuszczam, że w drugiej części dowiemy się czegoś zaskakującego o panu lubię-łowić-ryby Seligmanie.

To wszystko nie odpiera Twojego zarzutu, bo na nudę nie ma dobrej odpowiedzi. Wg mnie jednak jest w tym filmie coś poza karkołomnymi, z lekka nabzdyczonymi analogiami i parabolami, które tak wszystkich wkurzają. One zresztą najprawdopodobniej nie są na poważnie.